wtorek, 17 września 2013

Po Mistrzostwach Polski w Ujeżdżeniu

Mieszane uczucia. To właśnie czuję myśląc o turnieju, który zakończył się we Wrocławiu.

Z jednej strony ekscytacja, bo ujeżdżenie rośnie w siłę. W MP zadeklarowało start 16 par! Gdyby nie zabrakło kilku par GP, stawka osiągnełaby aż 19 par. A jeśli kilka koni z małej rundy dojrzeje, to za rok w MP mogłoby być dobrze ponad 20 par! O ile się nie mylę w Polsce nigdy nie było tyle koni GP jednocześnie. Aż tyle, i niestety tylko tyle, ile dowolny land niemiecki wystawi od ręki i od niechcenia ...

Z drugiej strony targa mną rozterka, że z przejazdów w obu rundach nie jawi się jednolity obraz spójnego i obiecującego systemu szkoleniowego - obok fantastycznych przejazdów były te przeciętne i te, których lepiej nie komentować. Ale to wiemy i o tym czytamy od lat w prasie jeździeckiej. Może nowy system szkolenia, o którym czytamy w oświadczeniu PZJ, coś zmieni ... za 10 lat :)

Cieszy fakt, że część koni było rodzimej hodowli, przygotowanych przez nasze amazonki. Gratulacje! Są to konie bardzo młode, dopiero rozpoczynające karierę. Oby zdrowie im dopisało i za rok powalczyły o laury. Niepokój jednak budzi liczba koni przygotowanych do startów nie przez ich jeźdźców czy amazonki. W procederze zakupu gotowych lub prawie gotowych koni nie ma nic złego. Jest to jeden z lepszych sposobów wyszkolenia zawodnika. Jednak pytanie pozostaje otwarte, czy za kilka lat zobaczymy młode konie przygotowane do poważnych wyzwań przez tych samych zawodników. Bo tylko tym sposobem ujeżdżenie będzie się rozwijało, wzrastało organicznie, bo na rozwój innymi metodami jesteśmy jako naród zbyt ubodzy (większość z nas zdaje sobię sprawę, że kiedy do stajni w Holandii czy Niemczech przyjeżdża Polak to konie z 'małej' stajni pokazuje berajter, a kiedy podjeżdża drogie auto z numerami pisanymi cyrylicą ceny mają o jedno zero więcej a konie z głównej stajni pokazuje nazwisko ze szczytu rankingu FEI).

Podsumowując - umiarkowana radość, nerwowe rozglądanie się i pytanie o 2014 rok - zobaczymy ponad 20 czy raczej bliżej 10 koni w MP? W tym wypadku ilość będzie musiała oznaczać jakość ...

wtorek, 10 września 2013

Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?

Każdy zawodnik wcześniej czy później stanie przed dylematem - sprzedać czy nie swojego konia. Dzięki sukcesom osiąganym w sporcie trafiają do zawodników rodzice szukajacy koni dla swoich dzieci, amatorzy szukający swojego wymarzonego przyjaciela, pośrednicy i handlarze działający na skalę lokalną czy także tę międzynarodową. Dzięki temu interes się kręci, ujeżdżenie jako sport się rozwija, pojawia się rynek trenerów, usług związanych z jeździectwem (dopasowywanie siodeł, masaże, suplementy, sprzęt, ...) Czy jednak w tym całym zamieszaniu jest miejsce na etykę w biznesie końskim?

Wyobraźmy sobię zawodnika, który w stajni pośród nastu koni ma także tego, który okazał się mniej utalentowany niż zakładano, jest idealny dla amatora, ma dobry charakter, jest zdrowy. Obok tegoż konia stoi drugi, bardzo utalentowany, jednak mniej jezdny, czasami 'odpalajacy wrotki', 'mniej zdrowy w nogi', za to machający kończynami ponad poziom uszu, z ceną tak wysoką jak poziom kopyt w kłusie wyciągniętym ... Nic dziwnego, że właśnie nim interesują się kupcy, szukający konia dla córki, która z kuca ma się przesiąść na pierwszego w swoim życiu konia. Czy zawodnik powinien oczyma wyobraźni zobaczyć dziecko poniesione przez tego drugiego super konia, przerażone i zrażone do jeździectwa na całe życie? Czy powinien wyobrazić sobie co czuje dziecko obwiniające się o to, że ukochany koń zakulał i go boli? A co ze zrujnowanymi marzeniami o starcie na zawodach, do których przygotowywali się od miesięcy czy lat? Czy powinien odmówić sprzedaży konia i zaoferować bardziej odpowiedniego, tego mniej utalentowanego? Czy powinien czuć się odpowiedzialny za dalsze losy każdego konia i kupującego w przyszłości?

Wydaje się, że odpowiedzi są oczywiste ale chyba takie nie są. Ten dylemat kończy się chyba na etapie uczciwego pokazania konia, opisania jego wad i zalet, stanu zdrowia. Być może jeszcze o jeden krok dalej, kończyć się powinien na wyrażeniu opinii o tym dla kogo koń i na jakich warunkach się nadaje i czy zawodniczka sobie poradzi czy nie, jakie ryzyka związane z zakupem widzi.

Ale zawodnik, który należy do wąskiego grona mistrzów, elity, którego nazwisko dzięki sukcesom jest i powinno pozostać synonimem kultury, zaufania i innych wartości kojarzonych z jeździectwem, powinien pójść chyba o jeszcze jeden krok dalej. Kryteria oceny jego uczciwości wobec klientów będą wyśrubowane. Nie może on pozostawić decyzji oraz losów konia i jeźdźca w rękach niedoświadcznych klientów. Musi on na podstawie swojego doświadczenia i oceny ryzyka podjąć decyzję, czasami trudną, i odmówić sprzedaży konia nieodpowiedniemu, niedoświadczonemu czy po prostu nieświadomemu klientowi. Bo jeśli nie on to kto będzie budował zaufanie ludzi niezwiązanych z jeździectwem?

środa, 4 września 2013

O MPMK czyli 'czempionatach' młodych koni ...

Po dłuższej przerwie pora na kilka słów o 'czempionatach'.

Jesteśmy w trakcie tegorocznej edycji MPMK. Za nami skoki. Przed nami pozostałe konkurencje. W tym roku jak i w poprzednich latach 'czempionaty' kojarzyć się będą ze słotą, chłodem, błotem i przeziębieniami. A przecież można zorganizować je wcześniej. Tak jak skok,i inne konkurencje także zasługują na sierpniową imprezę w warunkach sprzyjających nie tylko widzom ale przede wszystkim koniom. Miejmy nadzieję, że zwycięzca przetargu na organizację MPMK w 2014 zaproponuje warunki dogodne do rozegrania zawodów w lecie.

Uczestnictwo w kwalifikacjach do MPMK jako obserwator, członek rodziny zawodnika i właściciel konia pozwoliło mi być świadkiem udręki zawodników startujących w granatowych rajtrokach w 38 stopniowym upale. Czy nie możemy wzorem zachodnich sąsiadów pozwolić zawodnikom startować w eleganckich t-shirtach? Jeśli nie urąga to godności sędziów w Niemczech czy Holandii myślę, że nasi też się nie obrażą :)

Jako właściciel potencjalnego uczestnika MPMK stanąłem przed dylematem, przed którym stawało już przez naście lat MPMK wielu ich uczestników - startować (czytaj płacić) czy nie i dlaczego nagroda za zwycięstwo konia jest wypłacana hodowcy? Szybko przybliżam problem: jestem właścicielem konia, którego wyhodował ktoś inny. Zapłaciłem hodowcy za wynik jego pracy. Przez okres 3 lat łożyłem na utrzymanie konia, trening, starty. Zapłacę wpisowe i boksy MPMK, zapłacę hotel i przejazd zawodnika wraz z koniem. I jeśli się poszczęści mój koń może wygra. Ale połowę nagrody zasłużonej przez zawodnika i właściciela dostanie hodowca! Rozumiem, że dyplom, puchar i flo mu się należą ale nagroda? Ta jest wynikiem treningu i sposobu prezentacji, nagrodą za poniesione koszy. Za wysiłki hodowlane nagrodę hodowca już dostał w postaci zapłaty za konia. Swoją polityką nagradzania PZHK skutecznie zniechęca właścicieli koni wyhodowanych przez innych do startów a promuje starty koni hodowców pod własnym jeźdźcem (czytaj członek rodziny etc). Bo przecież nikt nie ma zamiaru fundować nagród pieniężnych obcym osobom a do tego dochodzi przy dekoracji MPMK. Weźmy przykład hodowcy, który ma 4 letniego konia i musi zapłacić za trening i starty. On dostanie 100% nagrody. Ktoś, kto zajmie miejsce za nim ale nie jest hodowcą konia dostanie 50%. To nie jest sprawiedliwe. Uważam, że PZHK powinno rozważyć przyznawanie nagród jak na każdych innych zawodach. Wtedy podział między zawodnika a właściciela/hodowcę pozostanie umową cywilną pomiędzy nimi.

Na koniec chciałbym poruszyć kwestię kwalifikacji do MŚMK w Verden. A właściwie kwestię decyzji o ich organizacji w dwóch rożnych miejscach, w dwóch rożnych terminach, przy dwóch różnych obsadach sędziowskich. Dzięki takiemu podejściu komisja sędziowska utraciła możliwość porównania dwóch koni o takich samych ocenach żeby wybrać reprezentanta do Verden - nie może ich porównać bo a) są dwie komisje b) w dwóch rożnych miejscach c) w dwóch różnych terminach. Wydaje się, że nie jest to optymalne rozwiązanie. Demotywuje ono zawodników i właścicieli koni i pozostawia miejsce na doszukiwanie się niejasności. A nie ma nic gorszego od braku transparencji w podejmowaniu ważnych dla zainteresowanych decyzji.